Madera 2023

27 września - 7 października

Wspomnienia

Wyprawa na Maderę

nadesłał: Piotr
17-10-2023

Niewielka Madera to wyspa zachwycająca niezwykle dynamicznym krajobrazem, bujną roślinnością, obfitością kwiatów i malowniczymi miejscowościami. Wybraliśmy się tam gdy w Polsce zaczynała się jesień. Po tygodniowym pobycie na wyspie wpadliśmy jeszcze na 3 dni do Lizbony, żeby trochę poznać stolicę Portugalii.
Na Maderę przylecieliśmy późnym popołudniem, lądując na lotnisku, którego pas startowy w znacznej części oparty jest na potężnych słupach. Krótki przejazd do hotelu położonego w centralnej części Funchal (stolica wyspy) i mogliśmy wyruszyć na spotkanie z miejscową gastronomią.
Rankiem, wynajętym autobusem podjechaliśmy do miejsca zwanego Rancho, gdzie z wysokiego klifu zjeżdża nad brzeg oceanu kolejka linowa. Na wąskim skrawku gruntu między wodą a skałami pozakładane są niewielkie uprawne poletka. Podeszliśmy pod Cabo Girao, najwyższe miejsce klifu, obserwując ludzi znajdujących się na wysuniętym nad otchłań balkonie, zawieszonym ponad 500 m nad naszymi głowami. Po niedługim czasie sami na nim stanęliśmy, patrząc w dół przez szklaną podłogę. Następnie pojechaliśmy do miejsca zwanego Rabacal, na pierwsze spotkanie z lewadami. Przeszliśmy dwie trasy, do wodospadu Risco i obszernej skalnej niszy zwanej 25 źródeł. Podczas tej kilkukilometrowej wycieczki spotkaliśmy się też po raz pierwszy z lasami wawrzynolistnymi.
Następnego dnia pozostaliśmy w Funchal aby zwiedzić dwa piękne ogrody, położone wysoko nad miastem – Jardim Botanico i Jardim Tropical Monte Palace. Odległość między ogrodami pokonaliśmy kolejką linową, a na dół kilka osób zjechało osobliwymi saniami, ślizgającymi się po asfalcie.
Kolejny dzień i zupełna zmiana krajobrazu – zamiast bujnej, soczystej roślinności, okolice suche, prawie bezdrzewne. Pojechaliśmy zwiedzić długi, skalisty cypel Sao Lourenco. Wzdłuż półwyspu biegnie niezwykle malowniczy szlak pieszy oferujący widoki na urwiste klify i świetnie ukazujący wulkaniczny charakter całej wyspy. W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się w pobliżu monumentalnego pomnika Chrystusa Króla, skąd chętni mogli zjechać kolejką na kamienistą plażę Garajau. Woda w oceanie była dość ciepła, ale fale i kamienisty teren utrudniały kąpiel.
Następnego dnia, przy pięknej pogodzie, wybraliśmy się w góry. Autobusem wyjechaliśmy pod Pico do Arieiro (1805 m), gdzie znajduje się duża stacja radarowa i restauracja. Najpierw całą grupą poszliśmy ok. kilometra wysokogórskim szlakiem prowadzącym na Pico Ruivo. Przy drugim „miradorze” rozdzieliliśmy się. Czteroosobowa grupa uderzeniowa kontynuowała wycieczkę, a pozostali wrócili na Pico do Arieiro i autobusem przejechali na Achada do Teixeira (1592 m) skąd na Pico Ruivo prowadzi łatwy szlak. Obie grupy spotkały się ponownie w schronisku, skąd na szczyt Pico Ruivo (1862 m) było już niedaleko. Cały dzień utrzymała się piękna pogoda (co wcale nie jest typowe!) i można było podziwiać wspaniałe widoki.
Piątego dnia pobytu wybraliśmy się na przeciwległy w stosunku do Funchal kraniec wyspy, do Porto Moniz, gdzie wykorzystując naturalne formacje wulkaniczne urządzono kąpielisko zasilane falami oceanu. Tu już każda chętna osoba mogła bez problemu popływać (lub brodzić) razem z całkiem pokaźnymi rybami. Po drodze do Porto Moniz zrobiliśmy 7 kilometrową wycieczkę wzdłuż lewady Dos Cedros, biegnącej przez dobrze zachowany las laurolistny.
Trasa ostatniej wycieczki prowadziła najpierw na słynny punkt widokowy Balcoes – znów mieliśmy szczęście bo poranne mgły ustąpiły i otwarła się imponująca panorama. Następnie pojechaliśmy na „mirador” Guindaste koło Faial, gdzie też zainstalowano wysunięte nad przepaść pomosty. Zatrzymaliśmy się w Santanie koło zgrupowania charakterystycznych trójkątnych domków, kiedyś dość częstych na wyspie, a potem starą, niezwykle krętą, ale za to widokową drogą dotarliśmy do Sao Vicente. W tej miejscowości zwiedziliśmy zabytkowy kościół, po czym, z wykorzystaniem długiego tunelu, wróciliśmy na południową stronę wyspy. Ostatnim punktem tego dnia było malownicze miasteczko Camara de Lobos, które kiedyś urzekło swym wdziękiem Winstona Churchilla.
Samolot do Lizbony mieliśmy późnym popołudniem, toteż ostatniego dnia mieliśmy jeszcze kilka godzin wolnego czasu na spacery po Funchal, odwiedzenie zabytków, parków, czy np. targu rybnego gdzie można było oglądać różne dary morza, w tym będące miejscowym przysmakiem ryby – czarne pałasze.
Do hotelu w Lizbonie dotarliśmy już późnym wieczorem, aby następnego dnia wyruszyć z miejscową przewodniczką na zwiedzanie miasta. Spacer trwał 4 godziny prowadził przez malownicze dzielnice Baixa i Alfami. Po południu większość uczestników pojechała jeszcze tramwajem do Belem zobaczyć wznoszącą się z wody wieżę i słynny klasztor Hieronimitów, klasyczny przykład gotyku manuelińskiego, wpisany na listę UNESCO.
Okolice Lizbony obfitują w interesujące obiekty, toteż następnego dnia pojechaliśmy do położonej wśród wzgórz Sintry. Wszystkiego zwiedzić nie sposób, wybraliśmy pałac i park Quinta da Regaleira o masońsko-romantycznym charakterze. Z Sintry jeszcze na przylądek Cabo da Roca, najdalej na zachód wysunięty punkt kontynentalnej Europy i do Cascais, które zamiast rybackiego miasteczka okazało się raczej niezbyt ciekawym nadmorskim kurortem.
Także z Lizbony mieliśmy popołudniowy lot, toteż w ostatnim dniu naszej wycieczki był jeszcze czas na powtórne odwiedziny starego centrum miasta.
Ten krótki pobyt w Lizbonie pokazał, że do Portugalii z pewnością warto znowu przyjechać.

Galeria

COPYRIGHT © ANNA DĄBROWSKA 2008